Dzisiaj kilka słów o mojej szkole, co to jest dokładnie i informacji jak tam trafiłam.
Więc od początku. Tuż po maturze jak większość osób nie wiedziałam co chcę robić. Rozglądałam się za kierunkami, ale żaden do mnie nie trafiał. Tym bardziej chodzenie na przez 3 lata na studia, które mnie nie interesują, a później całe życie i praca na stanowisku, którego nie cierpię raczej mnie przerażała, bo ile na świecie jest ludzi nielubiących swojej pracy. Zastanawiałam się nad kosmetologią, ale te trzy lata... Stwierdziłam, że pójdę do dwu letniej szkoły policealnej dla kosmetyczek, a zawsze później mogę iść na studia. Szkoła daje mi tytuł technika, a jeśli zdecydowałabym się na studia, po tej szkole mogę iść na trzeci rok kosmetologi. Istnieje też możliwość skończenia po pierwszym roku ze specjalizacją "zabiegi pielęgnacyjne twarzy, szyi i dekoltu ". O co dokładnie z tym chodzi ? Jeśli któraś z dziewczyn nie chce już chodzić dalej może dostać dyplom ukończenia pierwszej specjalizacji, ale jeśli chce dostać tytuł technika musi iść na drugi rok ze specjalizacją "zabiegi pielęgnacyjne ciała". Po każdym roku jest test pisemny z teorii i praktyki [pisemny].
W budynku znajduje się Technikum odzieżowe i fryzjerskie. Szkoła wieczorowa i dzienna dla kosmetyczek, do której chodzę ja. Czasem czuję się jakbym dalej chodziła do liceum, bo cały czas obcuję z tymi młodymi ludźmi.
Koszta.
W Warszawie kosmetologia jest płatna. Moja szkoła szczyci się, że jest całkowicie bezpłatna. Ale czy tak na pewno ? Nie jest tak, trzeba zapłacić radę słuchaczy [100zł za semestr], ubezpieczenie [50zł] oraz w swoim zakresie zaopatrzyć się w kosmetyki potrzebne do zajęć praktycznych. Tu zaczynają się schody, bo kosmetyki dla profesjonalistów nie ukrywajmy się są drogie. Po pierwszym semestrze wydała na nie coś ok. 600zł + do tego trzeba wliczyć fartuch szyty na miarę, pokrowiec na krzesło, peniuar i opaskę na głowę. Na szczęście w drugim nie dobiłam nawet do 200zł. Każda dziewczyna kupuje kosmetyki profesjonalne na jej kieszeń, bo przecież ona ich będzie używać.
Zajęcia.
Podzielone są na te czysto teoretyczne oraz praktyczne. Lekcja trwa 45min.
Organizowane są też pokazy i szkolenia. Miałyśmy na razie
firmę zajmującą się przedłużaniem i zagęszczaniem rzęs. Inna pokazywała
kwasy, peelingi, maseczki.
Teoria.
Zajęcia odbywają się w zwykłej sali lekcyjnej. Przyznam się, że jak dla mnie jest całkiem prosto. Czasami nudno.
*j. angielski w kosmetyce [2 lekcje w tygodniu] - dla wszystkich, którzy kiedykolwiek mieli styczność z angielskim, nawet jeśli ich poziom jest marny, jak mój, nie powinni mieć problemu. Wiedza przedstawiona w bardzo prosty sposób. Słownictwo, zadania czysto zawodowe.
* dermokosmetyka [3 lekcje w tygodniu] - choroby, budowa skóry, wszystko o skórze. Tu chyba jest najtrudniej.
* kosmetyka pielęgnacyjna twarzy, szyi i dekoltu [8 lekcji w tygodniu] - pomieszanie z poplątaniem. Makijaż, peelingi czy pierwsza pomoc w jednym przedmiocie.
* zarządzanie salonem kosmetycznym [1 lekcja w tygodniu] - mogę porównać do przedsiębiorczości, którą miałam w liceum.
* WF [3 lekcje w tygodniu] - czasem fitness, czasem biegi, jak w szkole średniej.
Praktyka.
Teoria a praktyka to dwie zupełnie inne bajki. Zdecydowanie wolę zajęcia na pracowni kosmetycznej od tych stricte teoretycznych.
Mamy je 2 dni w tygodniu. W ciągu zajęć jedna przerwa 30min.
Zabiegi
wykonujemy na sobie na wzajem. W tym roku wałkujemy zabiegi związane z
twarzą. Masaż karku, masaż twarzy, henna, regulacja łuku brwiowego,
maski, peelingi i wszystkie dziwne urządzenia. Sonoforeza, jonoforeza,
galwanizacja, darsonwal, mikrodermabrazja, wapozon, kawitacja. Wszystko się
mniejsza. Ukradkiem udało nam się też zrobić wosk.
Wszystko robione bardzo przyjemnie. Kto by pomyślał, że po zajęciach można wyjść zrelaksowanym. Czasem przychodzą też do nas klientki za zabiegi i wtedy używamy szkolnych kosmetyków.
Poza pracownią w ciągu roku są przewidziane 2 tygodnie praktyki w salonie kosmetycznym.
Jeżeli macie jakieś pytania piszcie, chętnie na wszystkie odpowiem.
Jeśli chcecie się dowiedzieć jak to jest na studiach Elf_ napisała o tym u siebie KLIK.
Pozdrawiam, Szarona.
PS: Pilnie poszukuję jakiejś ładnej torebki zapinanej na suwak bądź zatrzask odpowiedniej na co dzień, która pomieści format A4. Obecna po ponad 0,5 rocznym codziennym użytkowaniu woła o pomstę do nieba. Może któraś z Was widziała w jakimś sklepie coś odpowiedniego?
Naprawdę ciekawy post ;) Sama od jakiegoś czasu zastanawiam się nad tym czy nie wrócić do szkoły :P
OdpowiedzUsuńja właśnie jutro idę do szkoły, też chcę zrobić technika usług kosmetycznych :) widzę, że rozkład zajęć bardzo podobny, z tym że tu kosmetyki też są za darmo, jedyne za co płaciłam to fartuszek, ale udało mi się znaleźć w lumpeksie nowy, dopasowany fartuszek za całe 14 zł :D jednak ja kocham mój pierwotny kierunek studiów, a to jedynie moje widzimisię
OdpowiedzUsuńbardzo przydatna notka :* a torebki widziałam w pull&bear ostatnio, całkiem fajne :)
Świetny post :) Już dawno chciałam się dowiedzieć, jak w takiej szkole to wszystko wygląda :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem na TUK, ostatni semestr. I muszę przyznać, że różnice między moją, a Twoja szkołą są ogromne :) Fajnie było się dowiedzieć jak jest w innych uczelniach tego typu.
OdpowiedzUsuńświetny pomysł na post :) nigdy wczesniej nie widziałam jak to wygląda :D
OdpowiedzUsuńGłupi blogspot... wysmarowałam taaaaaaki długi komentarz i go nie opublikowało ;<
OdpowiedzUsuńPrzydatna notka, ja też zastanawiałam się na początku czy wybrać studia czy studium, ale chyba czułam się skuszona przez studenckie imprezy ;D Macie lepiej, bo więcej praktyki i obsługujecie już te super maszyny ;p
Co do koleżanki, to pewnie nie chodzi o to,czy jest brzydka czy nie, ale te gadziny nie chcą po prostu brać na praktyki. Nie wiem co im szkodzi, przecież jesteśmy darmową siłą roboczą i nabierzemy cudownych umiejętności obsługi mopa ;P
Kochana opiszę praktyki jak będę miała chociaż 1/4 za sobą, bo na razie zrobiłam 3,5 h ze 160...
PS. To wapozon na pierwszym zdjęciu, prawda? ;D Dzisiaj czyściłam jeden z kamienia xd
też chodzę do policealnej i uczę się na technika usług kosmetycznych ale mamy zupełnie inaczej i oczywiście za darmo ;)
OdpowiedzUsuńbardzo fajny post :)
OdpowiedzUsuńja się zastanawiam na taką szkołą policealną, ale tak dla siebie tylko ;)
Pewnie będziesz miała lepiej ;D i nie zostaniesz mistrzem mopa jak ja ^^
OdpowiedzUsuńKurs na paznokcie jest super ;p może byłoby więcej klientek niż na rzęsy,b o jak na razie oprócz kursu zakładałam tylko 3 razy...
Szkoda tylko, że te wszystkie kursy są takie drogie ;P przydałoby się jednym zarobić na drugi, ale ciężko tak :)
OdpowiedzUsuńA dziwisz się? Super są te Twoje muffinki ;p
Ciekawa sprawa:) fajnie się coś dowiedzieć więcej na temat takiej szkoły:)
OdpowiedzUsuńPS Nr tego lakieru Essie to 812
Również uczęszczam do takiej szkoły i zdziwiło mnie, że musicie sobie płacić za kosmetyki ;o
OdpowiedzUsuńMy mamy wszystko darmowe, nawet dostaliśmy fartuszki i przybory do henny oraz pęsetę. Jedyne co musiałam kupić to opaska na głowę i gąbeczka do demakijażu. Niestety to już ostatni semestr, a darmowe zabiegi kosmetyczne się skończą ;( Myślimy z koleżanką, czy nie pójść jeszcze na wizaż ;d
To spróbuj się przenieść, bo to jakiś wyzysk jest.. oni z unii dostają kasę na wszystkie kosmetyki, preparaty, urządzenia itd.
OdpowiedzUsuńNo w sumie jak juz pokupowałaś wszystko, to można do końca roku spokojnie dociągnąć :)
OdpowiedzUsuńteż z chęcią bym wybrała się na takie targi :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam malinową koleżanke i obserwuje :)
easy-life-easy-beauty-easy-fashion.blogspot.com
Najważniejsze, że kształcisz się w tym, co interesuje Cię najbardziej. W dzisiejszym świecie nic nie ma za darmo, nawet jak Ci wmawiają, że coś masz gratis :/
OdpowiedzUsuńZawsze zastanawiało mnie jak wyglądają zajęcia w takiej szkole. I nareszcie się dowiedziałam :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem czy dobrze zrobiłam wybierając takie studia, a nie inne... Przekonam się za rok - jak je skończę ^^